Pomysł na niedzielę w Walencji
Pierwszy prawdziwie słoneczny dzień postanowiliśmy spędzić nad jeziorem Albufera. Po leniwym śniadaniu udaliśmy się w stronę historycznego centrum Walencji, żeby znaleźć autobus linii 25, mający zawieźć nas do miejscowości El Palmar, położonej tuż przy jeziorze.
Targ rozmaitości
Pogoda dopisywała, więc przespacerowaliśmy się jeszcze po starym mieście i odkryliśmy Eldorado każdego poszukiwacza osobliwości – pchli targ ciągnący się arteriami miasta. Można tu znaleźć właściwie wszystko, markowe obuwie o podejrzanej proweniencji, zalew chińskiej elektroniki, biżuterię, ubrania, a także coś dla kolekcjonerów: monety, znaczki i karty z piłkarzami.
Kiedy już nasyciliśmy oczy tą różnorodnością, ruszyliśmy w stronę faktycznego celu naszej niedzielnej wycieczki. Po kilku konsultacjach z GPS-em udało nam się znaleźć właściwy przystanek i chwilę później jechaliśmy w stronę Albufery.
Zaskakująca zmiana planów
Po przejechaniu całej długości trasy zorientowaliśmy się, że linia 25 kursuje z Walencji w dwóch kierunkach: El Perellonet i El Palmar, z czego tylko to drugie jest położone nad jeziorem.
Poczekaliśmy więc na autobus powrotny i z racji dość późnej już godziny wróciliśmy do miasta. Pogoda wciąż skłaniała do spaceru, więc wysiedliśmy wcześniej i weszliśmy na teren Jardín del Turia – ciągnącego się na 9 kilometrów parku utworzonego w starym korycie rzeki Turii.
Nowe znajomości
Sądząc po panującej atmosferze, impreza była udana. Uczestnicy zabawy byli otwarci, chętnie nawiązywali rozmowę i pozowali do zdjęć.
Poznaliśmy grupę sympatycznych Włochów, którym udzielił się nastrój. Mieszanką języków francuskiego i hiszpańskiego entuzjastycznie zachęcali nas do spróbowania lokalnych przysmaków, sami zaś poczęstowali nas czekoladą i cavą.