Aktywny weekend
Po długich i wielokrotnych spacerach, posiłkach w dobrych restauracjach, relaksie na plaży, przyszedł czas na bardziej aktywny weekend. Korzystając z tego, że w Walencji pełno jest wypożyczalni i ścieżek rowerowych oraz pamiętając o tym, że ruch to zdrowie, postanowiliśmy zwiedzić jeszcze raz to piękne miasto, uprawiając przy tym odrobinę sportu. Wypożyczyliśmy rowery i skoro świt ruszyliśmy na wycieczkę.
Trudno było zdecydować się, w którą stronę podążać, bo godzinami można by jeździć po pięknym parku Turia, powstałym w korycie rzeki, czy po centrum miasta, gdzie każda uliczka zachwyca tylko bardziej i bardziej.
Przejechaliśmy więc prawie każdy zakątek, aż dotarliśmy do plaży, skąd kierowaliśmy się dalej w stronę Port Saplaya, czyli tzw. małej hiszpańskiej Wenecji.
Jadąc wybrzeżem, łapiąc promienie słońca i powiew ciepłego wiatru, myśleliśmy tylko o tym, jakie mamy szczęście, że możemy tu być i jak trudno będzie wracać do Polski…
Zmęczeni, ale zadowoleni
Kiedy już dotarliśmy na miejsce, lekko zmęczeni, ale zadowoleni, jako wielbiciele dobrego jedzenia, postanowiliśmy zjeść obiad w jednej z pobliskich restauracji. Zgodnie ze zwyczajem, który panuje w Walencji, jak przystało na każdą niedzielę, zamówiliśmy tradycyjne danie Paella Valenciana. Nie pożałowaliśmy – po raz kolejny przekonaliśmy się, że hiszpańska kuchnia jest jedną z lepszych! W tym samym momencie nadzieje o zrzuconych kilogramach uleciały razem z wiatrem, ale za to, na nasze twarze ze zdwojoną siłą powróciły uśmiechy!
Bo żyje się tylko raz!