Latające talerze, fajerwerki do rana, kolorowe procesje…
To nie opis karnawału w Rio, tylko świąt wielkanocnych w Walencji. Ale od początku.
Gdy poznaliśmy termin naszego wylotu do Hiszpanii, stało się jasne, że święta spędzimy nie w rodzinnym gronie, ale w towarzystwie osób, obok których parę tygodni wcześniej na ulicy przeszlibyśmy obojętnie.
Przed naszym wylotem na lekcjach hiszpańskiego Maylen znalazła czas, żeby nam opowiedzieć, czym różnią się święta tutaj od tych, które tak dobrze znamy. Myślę, że tak naprawdę żaden z nas nie wyobrażał sobie, że tak ważne dla wielu osób dni mogą obyć się bez święconki, króliczków wielkanocnych, czy sałatki jarzynowej.
Co jak co, ale sałatka musi być!
W niedzielny poranek zasiedliśmy więc wspólnie do stołu przy chorizo, hiszpańskich serach, ale też oczywiście jajkach na twardo z majonezem i sałatką jarzynową
Kolorowe procesje w Walencji
To, co nam się jako pierwsze rzuciło w oczy, to olbrzymie i kolorowe procesje ciągnące się ulicami miasta. Ludzie poprzebierani w stroje, które jednoznacznie skojarzyły nam się z… ku klux klanem nieśli różnego rodzaju platformy, na których przedstawione były sceny z drogi krzyżowej.
Licznie zgromadzeni ludzie mogli słuchać muzyki na żywo granej przez orkiestry uczestniczące w procesjach.
Fiesta na Wielkanoc
W nocy z soboty na niedzielę uczestniczyliśmy w wielkiej fieście z okazji świąt Wielkiej Nocy. Fajerwerki strzelały dosłownie wszędzie, pod nogami, nad naszymi głowami. Uzupełniały to trzaskające talerze. Hiszpanie mają zwyczaj wyrzucać swoją zastawę przez okna 🙂 Nie zabrakło polskich akcentów – oprócz latających talerzy trzeba było uważać, żeby nie dać się zmoczyć, cóż w Walencji Śmigus Dyngus przyszedł dwa dni wcześniej 🙂