Wolny dzień, to czas na poznanie miejsca, w którym jesteśmy. Nauczyciel Jaume zabrał nas więc na tradycyjną horchatę, orxatę, czy jakoś tak… w zależności od regionu ten tradycyjny napój pisany jest w różny sposób, jednak receptura jest podobna, a nazwa owego napoju to „ORCZATA”.
Orxatę w tradycyjny sposób przygotowuje się z migdałów ziemnych Chufa, czyli cibory jadalnej, potocznie nazywaną orzechami tygrysimi. Smak tych owoców przypomina w pewnych stopniu zwyczajne migdały, jednak wyczuwalna jest nuta bardziej kokosowa. Orzechy są cennym źródłem błonnika i witamin z grupy C i E. Więc jeśli dbasz o zdrowe odżywianie i nie znałeś tej rośliny do tej pory, powinieneś się nią zainteresować i dodać ją do swojej diety.
Przepis na „Orxatę”
Przepis na orxatę jest prosty, a Hiszpanie piją ją na co dzień w upalne dni, ponieważ doskonale gasi pragnienie. Wystarczy tylko wypłukać orzechy, wysuszyć je, drobno zmielić, lub utrzeć w moździerzu, zalać wodą, dodać cukier tak by rozpuścił się w przygotowanym płynie. Całość przecedzić na drobnym metalowym sitku wyłożonym płótnem. Otrzymany koktajl dobrze schłodzić, a w zależności od stopnia schłodzenia, możemy dodać pokruszony lód.
W czasie naszej wycieczki do najpopularniejszej i uznanej przez wielu za najlepszą kawiarnię podającej orxatę, czyli horchaternię „Daniel”, http://www.horchateria-daniel.es/. Spróbowaliśmy tego specjału i muszę przyznać, że smakuje wyśmienicie! Wielu z nas uznało, że smakiem przypomina ona sok marchewkowy, ale jak się okazuje nie ma to nic wspólnego z marchwią. Nieodłączonym dodatkiem do horchaty są, słodkie paluchy drożdżowe oblane lukrem zwane „Fartons”. Tradycyjnie zanurza się je w szklance z napojem i lekko namoczone, po prostu je! Smakołyk ten jest popularny zwłaszcza wśród staruszków, którzy stanowią większość społeczeństwa w Walencji.
Bogactwo hiszpańskich plonów
Następnie w miejscowości Alboraya, obejrzeliśmy co uprawia się na okolicznych polach. Osobiście zazdroszczę tego, że Hiszpanie mają możliwość zbierania plonów przez cały rok i pozyskiwania świeżych warzyw i owoców. Nie jest niespodzianką to, że sadzi się tu ziemniaki, których mieszkańcy Walencji używają na potęgę, ponieważ na ich bazie przygotowuje się potrawy. Zaczynając od śniadań na kolacji kończąc. Cebule, grochy i fasole, pomidory, paprykę, warzywa korzeniowe, marchew, pietruszkę, seler. Niespodzianką na polskim polu byłyby na pewno karczochy, które mam wrażenie, na tutejszych polach rosną dosłownie wszędzie. Dużą atrakcją są też nietoperze, które rosną na drzewach oliwnych, awokado i jak wiadomo owoce cytrusowe. Pomarańcze rosnące na ulicach, których nikt nie zrywa, bo każdy wie że może się to skończyć fatalnie. A w najlepszym przypadku zatruciem pokarmowym. Plantacje wspomnianych już wcześniej pomarańczy, mandarynek, cytryn i limonek ciągną się kilometrami. Gdzieniegdzie można spotkać rosnące ananasy, banany czy palmy kokosowe.
Wszystko to sprawia że Walencja jest samowystarczalna pod wieloma względami. Dostęp do morza i pozyskiwanie z niego wszystkich dóbr, które ono daje opiszę wkrótce!
HASTA LUEGO!