Kuchnia hiszpańska – przepisy "Gotuj po hiszpańsku"

Pierwsze wrażenie zapisane w smaku.

Powoli odkrywam, czym jest dla mnie Walencja – miasto wielu urokliwych budynków (z klimatycznymi tapas barami) słonecznej plaży… i oczywiście miasto wielu nowych smaków. Dlatego ten wpis chciałbym, aby był moim subiektywnym zestawieniem, tego co doświadczyłem w pierwszych tygodniach pobytu w ciepłej Walencji.

Agua de Valencia

Niech nikogo nie zmyli nazwa, bo woda z Walencji, wcale nie pochodzi ze starych, głęboko położonych wód podziemnych. Jest to trunek, który zaprasza nas do długich rozmów przy stole. Podawany jest zazwyczaj w dzbanie lub dzbaneczku (jak tu na zdjęciu). Ale czym tak właściwie jest Agua de Valencia? Jest to koktajl – połączenie soku pomarańczowego z alkoholem, często z hiszpańskim winem Cava lub z ginem i szampanem. Możliwości jest kilka.

Owoce

Moim jednym z ulubionych miejsc jest wyżej wspomniany – Mercado Central, gdzie wśród alejek można oglądać, próbować lokalnych produktów i rozmawiać ze sprzedawcami. Świeżość owoców i warzyw jest dla mnie czymś wspaniałym. A tylu fig, co zjadłem tutaj nie zjadłem w całym moim życiu. A pomidory, arbuzy (o tych drugich wspominam, bo to mój ulubiony owoc, który mógłbym jeść i… STOP – powrót do wątku głównego!) no i pomarańcze, które na tym terenie są produktem eksportowym… Niecierpliwie czekam na spróbowanie kolejnych darów ziemi – przede mną cała lista. A na palmach, które rosną w całym mieście, daktyle powoli dojrzewają. Ach, to słońce, które tak mocno świeci daje tyle możliwości temu terenowi!

 

Ostrygi

Miasto leży nad Morzem Śródziemnym, które dostarcza mieszkańcom pokarm z morza. W wielu miejscach można kupić świeże ryby i owoce morza. Postanowiłem, że to właśnie tutaj spróbuję po raz pierwszy ostryg. Opinie słyszałem różne; niektórzy uważają je za afrodyzjak, a niektórzy nie przepadają za nimi, ponieważ są surowe.

Zatem… kilka kropel cytryny, aby przełamać smak morza, wymieszanie mięsa, zbliżenie muszli do ust i… zawartość skorupki jest pusta. Szczerze mówiąc, po tym jednym razie nie wyrobiłem sobie opinii, dlatego czuję, że niebawem będzie kolejne podejście, już bardziej nastawione na moją subiektywną ocenę. Dodatkowym powodem, dla którego powinienem spróbować kolejny raz ostrygę jest fakt, że zjadłem ostrygę galicyjską – przede mną jeszcze walencka! Także czekam na wolny dzień i otwarty Mercado Central!

 

Jamon iberico

Smak Hiszpanii to również smak szynki długo dojrzewającej. Lekko słona, ciągnąca się o intensywnym zapachu. W najprostszych słowach określiłbym ją tak (szkoda, że muzeum tej szynki jest w Barcelonie…). Na wcześniej wspomnianym już Mercado Central (bo jakżeby inaczej!) można zjeść to mięso na kilka sposobów, ja zdecydowałem się na bocadillo, czyli bułkę polaną odrobiną oliwy z wieloma plastrami szynki. Te proste składniki bronią się same. Nic więcej nie jest potrzebne. Wierzcie mi na słowo.

Przede mną jeszcze półtora miesiąca życia w Hiszpanii, myślę, że to sporo czasu, aby spróbować kolejnych lokalnych produktów, które Walencja ma do zaoferowania. Przede mną ciągle nowe rodzaje sera, wyszukanie swojej ulubionej horchaty, zjedzenie kolejnych tapasów, no i wiele, wiele innych odkryć!

Hasta luego!