Dzisiejszy wpis będzie o tym, co jedni stawiają w smukłym kieliszku na piedestale, nawiązując do napoju bogów… a inni najchętniej wylali by go do zlewu. Napój, z którego słynie Walencja, horchata.
„Horchata de chufa” bo tak brzmi jej prawdziwa nazwa wywodzi się ze wschodniego regionu z Walencji. To właśnie w tym regionie występuje chufas – roślina, z której wytwarzany jest słodki napój. Co ciekawe ma właściwości chłodzące i wzmacniające, działa też jako lekarstwo na kaca lub zatrucie pokarmowe.
Nasza przygoda z Horchatą
W drugą niedzielę naszego pobytu odwiedziliśmy malownicze miejsce do którego przychodziły rodziny z dziećmi, oraz turyści aby spróbować horchaty podawanej ze słodką bułeczką zwaną „fartons”, którą powinno się zanurzać w tymże właśnie napoju. Serwowany jest w trzech odmianach tj. horchata bez cukru zwana przez tubylców „sin azucar” albo „granizado”, czyli horchata lekko zmrożona. Cocktail można dostać w większości kawiarni w Walencji i specjalnie do tego przeznaczonych lokali czyli horchaterii. Jeżeli chodzi o cenę to nie jest drogo, ponieważ za 12 zestawów zapłaciliśmy ok 44 euro. Zdania na temat smaku są podzielone, jest on intensywny i nie każdy może się rozkoszować, a jednak ma on swoich koneserów. Horchata wyglądem przypomina mleko, jednak jej smak jest ciężki do określenia, niektórzy mówią, że smakuje jak sfermentowane mleko inni zaś, mikstura z ziemniaków. Nie zapominajmy jednak, że jest to produkt regionalny którego grzechem byłoby nie spróbować!